Jestem nierandkowalna
Mając chwilę czasu czytam numer
Glamour z lutego 2014 (!) i trafiam na artykuł pt. „Jestem
nierandkowalna”. Niby mnie to nie dotyczy, choć po zastanowieniu,
może odrobinkę...
Żyjemy w czasach, w których chcemy
mieć wszystko: idealny związek, idealną pracę i super hobby. Nie
liczy się tylko ślub i urodzenie dziecka, ale te wszystkie fajowe
rzeczy, którymi karmią nas zagraniczne seriale. Na ile są to nasze
marzenia, a na ile przemysłu rozrywkowego- nie wiadomo. W każdym
razie jedna z wymienionych rzeczy już nam nie wystarczy. Chcemy
prawdziwego uczucia, ale równie bardzo pragniemy rozwoju osobistego
i wolności. Co ma do tego randkowanie?
Otóż, „wszyscy szukają miłości”
i trudno co niektórym znaleźć stałego partnera, chociaż niby
mamy bardzo ułatwione zadanie (internet). Nie ma jednej uniwersalnej
przyczyny naszych niepowodzeń, bo jak wiadomo: każdy z nas jest
inny. Ale podstawowe przeszkody, o których słyszałam są trzy.
Czekam na tego jedynego.
Trudno spełnić wymagania, a do tego
każdemu potencjalnemu kandydatowi brak „tego czegoś”. Takim
osobom marzy się chyba miłość jak z filmu, grom z jasnego nieba,
fajerwerki. Nie potępiam, bo przecież mówią, że „kiedyś
spotkasz kogoś, kto sprawi, że zrozumiesz, dlaczego z nikim innym
ci nie wychodziło”. Taki twój prywatny ideał.
Trudno mnie oswoić.
Taka osoba stwarza dystans, potrzebuje
czasu na zbudowanie zaufania i nie od razu dopuszcza do siebie
nowych ludzi. W momencie gdy ktoś się narzuca, automatycznie zamyka
się w sobie lub co gorsza ucieka dziesięć kroków w tył. Dodać
do tego nieśmiałość lub wielkie poczucie niedoskonałości i mamy
obraz osoby, z którą trzeba postępować co najmniej delikatnie.
Nie mam czasu.
Pasja, pasja i jeszcze raz pasja.
Niestety nie znam żadnej tego typu osoby, ale jak wieść niesie, to
typowi pracoholicy, którzy są gotowi całe życie spędzić
mieszkając z kaktusem. Może gdzieś skrycie marzą o miłości, ale
na własnych zasadach. Chcą kogoś, kto zaakceptuje ich dziwactwa i
przyjmie je w pakiecie.
Można też usłyszeć „trafiam na
nieodpowiednich ludzi”, „boję się zaangażować” albo „krąży
nade mną klątwa”. I co tu teraz zrobić?
Zbliżają się Andrzejki. Dobry dzień,
aby spróbować zdjąć urok. Albo wywróżyć sobie kogoś, kto nas
ogrzeje, bo przecież niebawem ma spaść pierwszy śnieg...
Pamiętajcie, że przy wróżbach andrzejkowych dobre wino na pewno nie zaszkodzi!
Komentarze
Prześlij komentarz